Plan zostal wiec zmodyfikowany, i zaczal sie od 2 godzinnego zwiedzania Portland, niewielkiego portowego miasta, 2 h na polnoc od Bostonu. Te dwie godziny, to bedzie chyba popularny miernik mojego zwiedzania :) Tyle dokladnie mozna parkowac samochod uzywajac parkomatu, lub po 2 h nalezy znalezc inne miejsce . Portland ma juz niewiele z portu, teraz jest to bardziej atrakcja turystyczna. Dzielnica portowa zostala "przejeta" przez artystow, a urokliwe uliczki pelne sa turystow, przypywiajacych tu na ogromnych statkach.
Bylo pieknie, ale ambicja kazala mi znalezc cos bardziej wyjatkowego.
Korzystajac z mojego ukochanego visitor center , postanowilem poszukac malej miejscowosci, gdzie moglbym sie zrelaksowac na nabrzezu. Podpowiedziano mi aby sie udac do Camden. Postanowilem tez zjechac z autostrady i przemknac jedna z najpiekniejszych drog ameryki, czyli malownicza 1 ciegnaca sie wzdluz wybrzeza, az od Key West na Florydzie.
Wybor byl doskonaly. Co prawda na drodze musialem pilnowac prekosci. Ale widoki w pelni mi to wynagradzaly. Malutkie senne miejscowosci, liczne targi staroci, i towar eksportowy Maine...homary. Pamietajcie, ze ta filmowa ameryke uswiadczycie wlasnie na takich drogach. Tak rozpieszczony dotarlem do Camden, malutkiego miasteczka, ktore przyciaga amerykanow atmosfera i portem pelnym zaglowek i yachtow. Piszac do was te slowa, jem pierwszego w zyciu homara (w wersji light, bo w bulce, z prawdziwym chyba bym sobie nie poradzil).
Tak na marginesie jest pyszny, jestem ciekaw czy to dlatego, ze jest swiezy i jeszcze dzien temu plywal w zatoce na ktora patrze :) Camden to dokladnie to czego szukalem, taka mala miejscowosc, ktorej rytm plynie swoim tempem. Co ciekawe, w lecie amerykanie przyjezdzaja tu pozeglowac a zima pojezdzic na nartach :)
Ale nastal wlasnie kres sennosci, wsiadam w Sonate i przedemna 319 mil z przystankiem w Polsce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz