Pozegnanaia zawsze sa trudne, a szczegolnie kiedy opuszcza sie miejsce , ktore przez 3 dni rozpieszczalo na sloncem, pieknymi plazami, i bajkowymi widokami. Wiem, ze przede mna jeszcze duzo wrazen i ciekawych miejsc, ale Floryda jest memu sercu najblizsza.
Okolo godziny 11 przekroczylem granice stanu Georgia, i po krotkiej przerwie w Visitor Center, ruszylem dalej w kierunku Savannah. To miasto bylo dzisiejszym " punktem programu" , ale zanim tam dotarlem ( ok 80 mil przed nim) nagle wyswietlil sie w moim koreanskim bolidzie komunikat, ze cos jest nie tak. Posiadacze samochodow znaja ten komunikat, to magiczny "zolty silnik" ktory moze swiadczyc o powaznej awarii, ktora zaraz unieruchomi wasz woz, lub o jakiejs blachostce, ktora komputer uznal za tyle istotna by uprzykrzyc wam problem. Kolejne mile uplywaly mi wiec na analizie wszystkich parametrow silnika, ale nic nie wydawalo sie byc zle. Niestety silnik wszedl w tak zwany tryb serwisowy, ktory mocno ogranicza jego moc. I tak jak wczesniej mimto nie przeszkadzalo, tak po zblizeniu sie dommiasta, kiedy ruch zaczal sie zwiekszac, komplikowalo to wyprzedzanie, czy dynamiczna zmiane pasa ( podstawowy manewr w USA). Tak, to moment, ktory zastanawial mnie odkad wynajalem pierwszego mustanga na Florydzie. Co jesli auto nawali ?
Moglem oczywiscie dzwonic do Alamo, ale srednio widzialem postoj na autostradzie, a i nie wiem czy moj telefon obsluguje bezplatne numery USA, no oczekiwanie mogloby byc znaczne. Moge tez sie meczyc do Bostonu, ale z drugiej strony, moze w umowie jest jakis zapis, ktory karze mi zglaszac takie usterki. Dobrze, ze droga byla spokojna, to moglem przeanalizowac kazdy scenariusz.
Z pomoca przyszla mi moja niezawodna nawigacja ( dwa razy tego dnia), z jej pomoca znalazlem najblizsze Alamo ( na lotnisku w Savannah) i postanowilem pojechac tam zapytac co mam robic.
Wyobrazcie sobie moje zdziwienie, gdy pracownik, jak gdyby nigdy nic zaproponowal wymiane samochodu, nie specjalnie sie interesujac czy faktycznie cos jest nie tak. Zmartwil sie tylko, bomcala operacja mogla zajac od 20 do 40 minut :)
Poprosze takie podejscie do klienta w Polsce :-)
Nie mialem wyboru, szybkie spkakowanie calego dobytku i z radoscia malego dziecka czekam na nowy woz :) w myslach mialem dodga ( ktorego ktos oddal przy mnie), Forda ( ktorego mialem dostac) albomstojaca obok Toyote z super wyposazeniem. Bylo tam tez auto marzen, ale mialo dopisek exclusive, dodge challanger :)
Wyobrazcie sobie moja mine, kiedy podjechala Sonata, w identycznym kolorze, z identycznym wyposazeniem i nawet przebiegiem podobnym :) porazka na pelnej linii, moglem w sumie poprosic przy wymianie o inny, ale bylem tak zaaferowany calym procesem, ze uznalem to za naduzycie szczescia :) no coz, sa tez plusy :) moja nowa, stara Sonata, byla czysta, klimatyzacja dzialala lepiej, no i mam nowe Tablice z Polnocnej Karoliny. Ale najwazniejsza nauka, to taka, ze wymiana auta przy awarii odbywa sie szybko, lekko i przyjemnie, wiec dalsza podroz odbywac sie bedzie z jedna niewiadoma mniej :) wazna lekcja dla samochodowego podroznika.
Moze teraz cos o Savannah. To kolejne typowo historyczne miasto z poludniowa historia. Wiadomo, wojna secesyjan, niewolnicy, pola bawelny, itd. Do tego to kolejne miasto ktore zdecydowalo sie pozostawic oryginalna architekture w centrum, wiec nasze oczy rozpieszczaja cudowne 300 letnie domy, ktore znamy z filmow historycznych. Do tego bujna roslinnosc, ciezkie, gorace poludniowe powietrze, i wyraznie domińujaca czarnoskora spolecznosc.
Tak, w tym roku to juz drugie takie miasto po Charlestone ( 50 mil na polnoc), i drugi tak uroczy spacer po centrum. Spacer o tyle przyjemny, ze najwazniejsze miejsca leza przy jednej ulicy (bill str), a u jej konca znajdziemy piekna historyczna dzielnice portowa. Mialem sawiadomosc, ze to juz ostatnie takie miasto podczas mojej podrozy, i nawet pomimo 5 h drogi przede mna postanowilem sie nie spieszyc i chlonac ta ciezka atmosfere.
Wracajac do samochodu wzdluz Bill str nagle ukazal mi sie iscie filmowy widok. Kilkanascie wozow policyjnych, karetki, straz pozarna (nie wiem po co), i slynna zolta tasma "do not enter, crime scene". Okazalo sie, ze doslownie przed chwila, miala tu miejsce prawdziwa amerykanska wymiana ognia :) cala droga byla wylaczona z ruchu, dziesiatki policjantow badaly teren, a wsyzstkimi kontrolowal detektyw wyjety zywcem z Hollywoodzkiego filmu ( zdjecie tej barwnej postaci wrzuce za tydzien). Powiem wam, ze filmy w zadnym stopniu nie przerysowuja podejscie policji do badania takich spraw,wyglada to naprawde niesamowicie. Od teraz filmy sensacyjne nabiora innego wymiaru dla mnie.
Za dlugo nie moglem przygladac sie tej operacji, bo czekala mnie jeszcze 5 h przejazdzka, do motelu w srodku niczego. Wybralem go, bo lacznie dawal 10 h drogi ( 2x5, z przerwa na zwiedzanie, posilki itd). A w sobote rano, musze pokonac tylko 3 godziny do Dc. Kolejnym powodem byl fakt, ze o noclegi blizej DC bylo trudniej, i byly znacznie drozsze. Musze wam tylko powiedziec, zeby nie czytac opinii o motelach na Booking.com, bo amerykanie sa rozni, i nie da sie dogodzic wszystkim. Opinie byly tak skrajnie rozne,,ze w zasadzie mogl to byc Marriot lub rudera w Kambodzy. Niepokoily troche slowa "getto" " karaluchy" i "syf", ale jak sie okazalo troche to bylo przesadzone. Fakt, motel lezy w maultkiej miescinie ( znalazlem go po polnocy, tylko dzieki niezawodnej nawigacji, bo adres wskazywal na inne miejsce), ale pokoj okazal sie byc bardzo przyjemny, a okolica o tej porze dnia wyglada po prostu cicho. Ba, gdybym nie poszedl w Savannah na lody, to znalazlbym sie w srodku strzelaniny, w duzym turystycznym osrodku, wiec przygoda czaic sie moze wszedzie :)
Jak widzicie, dzien pomimo 10 godzin ( nigdy tyle nie jechalem jednego dnia) obfitowal w niespodzianki, ktore bede juz pewnie wspominal do konca zycia. A to tylko ulamek wrazen ktore pochlonalem tamtego dnia. Przygodo trwaj ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz