http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

środa, 16 września 2015

It was a long day ...

No i zaczęło się :-)

Tak jak sie spodziewalem, ogrom przygotowan sprawil, ze noc poprzedzajaca nie nalezala do najdluzszych. Na szczescie caly lot minal calkiem przyjemnie, a lotnisko we Frankfurcie zaskoczylo darmowym internetem, dzieki ktoremu 5h czekania uplynelo bardzo szybko

Tak jak zaplanowalem, lot do Bostonu obsulgiwal nowy model jumbo jeta. Taka wieksza wersja dreamlinera :) niestety porownujac klase ekonomiczna tutaj i w airbusie, ten frugi wypada lepiej. Lufthansa trzyma tez poziom jesli chodzi o posilki, ale majac w pamieci ubiegloroczny lot Emirtes, widac, ze arabskie linie sa jednak duzo lepsze. Winna jest przedewszystkim nowa klasa economy premium, ktora sprawila, ze zwykla ekonomiczna nie moze juz byc taka fajna :)

Co ciekawe, na pokladzie lecieli glownie ludzie starsi, amerykanie wracajacy z podrozy, czasem pochodzenia niemieckiego. Dzieki temu odprawa w USA przebiegla niezwykle szybko. Trafilem na wyjatkowo skrupulatnych ale sympatycznych straznikow granicznych :) to chyba pierwszy raz, kiedy ktos naprawde sprawdzal,czy przyjechalem tu na wakacje . Stresu jednak nie bylo, bo 3 poprzednie wycieczki, plus opis tego co chce zobaczyc w tym roku, sprawil, ze straznicy raczej zadawali pytania z czystej ciekawosci niz podejrzliwosci.

Boston prywital mnie genialna pogoda, i lekkim rozczarowaniem w zwiazku z samochodem. Ostatnie czerwone mondeo wziela para staruszkow, dokladnie tuz przede mna a mi pozostaly "koreanczyki". Nissan i Hundai. Wybralem tego drugiego, i teraz przed moim oknem stoi ciemna sonata. Przyjemny samochod, acz w Stanach lubie jezdzic amerykanskimi samochodami :)

No i sprawdzily sie moje obawy co do poczatkow w USA na drodze. Boston jest wymagajacy jesli chodzi o sprawne poruszanie sie w zatloczonym miescie. Dodatkowo trafilem od razu na godziny szczytu, wiec mysl : " na cos Ty sie porwal Grzesiu" musiala sie pojawic.

I na tym w zasadzie powinenem zakonczyc dzisiejszy post, niestety Boston okazal sie byc na tyle atrakcyjnym miastem, ze postanowilem odlozyc zmeczenie na bok i dac szanse temu miastu.

Juz z samolotu zapowiadalo sie slicznie. Boston jest pieknie polozonym miastem , z cudowna architektura. Ale nie to mnie ujelo. Postanowilem odwiedzic studencka czesc miasta. Ale tu uwaga, to nie zwykle uczelnie, to Harward i MIT. Przyznam sie, ze robi to wszystko swietne wrazenie. Dzielnica studencka jest ogromna, a 80% jej mieszkancow to mlodzi ludzie. Widac to na kazdym kroku. Tysiace biegaczy, setki rowerow, knajpki z dziesiatkami mlodziezy wpatrzonej w swoje laptopy. Same campusy to cudo. Oczywiscie juz po chwili zaczalem sie buntowac i smucic, ze to tylko dla wybranych. Chociaz przyznam szczerze, ze wiekszosc ludzi mowi tu z obcym akcentem


Spacerujac posrod tych pieknych budynkow, az trudno uwierzyc, ze to co widzialem dziesiatki razy na filmach jest rzeczywistoscia. To prawda, ze te osrodki stanowia istne eldorado dla studentow. Atmosfera jest tutaj fantastyczna, zupelnie nie porownywalna z niczym co widzialem dotychczas.

Musze przyznac, ze do tego stopnia zostalem oczarowany tym swiatem, ze postanowilem dolozyc na powrocie dodatkowy dzien na zwiedzanie i rozkoszowanie sie atmosfera Bostonu :)
Chce tez pobiegac z geniuszami (ale bardziej plci piekniejszej:) bo liczba mlodych ludzi biegajaca po campusie, jest wprost niewyobrazalna. Czlowiek na nowo zakochuje sie w  tym sporcie (koszulke z logiem Harwardu juz mam :) 
Niestety, doba, chociaz trwala dla mnie 31h szybko sie skonczyla :/ czeka mnie teraz regenerujacy sen, a jutro w droge :)

Zobaczymy jakie atrakcje przyniesie nowy dzien :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz