http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

wtorek, 22 września 2015

Miejsce z ktorego trudno wyjechac o czasie

Zanim przejde do zagadkowego miejsca, opowiem wam jak to sie stalo, ze tam trafilem, i co robilem wczesniej. Wiec po kolei...

Dzien rozpoczal sie wyjatkowo niewinnie, i nic nie zwiastowalo az takiego nadmiaru wrazen ( ehhh, to jakze czeste zjawisko podczas tej podrozy :) ). Obudzilem sie w calkem przyjemnym i niefrgim motelu w Karolinie Polnocnej, w obrzezach miasta Charlotte. Poniewaz jedynym celem ktory mi przyswiecal w poniedzialek bylo dotarcie do Florydy ( jakies 4h jazdy, dzieki nadmiarowi mil przejechanych poprzedniego dnia), uznalem, ze mozna wykorzystac ten "easy day" na kolejne zakupy. Wujek Google pomogl mi znalezc dobre centrum handlowe. Ok, dobre to slabe okreslenie. Bylo to najlepsze i najwikesze centrum jakie dotychczas odwiedzilem. W zasadzie ciezko okreslic czy byl to outlet czy tradycyjne centrum handlowe, ale bylo gigantyczne. Ogromne wrazenie robil sklep za artykulami do biwakowania, ktory mial powierzchnie naszej rodzimej "Silesii". Musze szczerze przyznac, ze zakupy w Stanach, poza tym, ze czesto niosa ze soba fajne okazje i oryginalne, dobrej jakosci ciuchy, stanowia tez swojego rodzaju "turystyke". Amerykanskie podejscie do handlu mocno rozni sie od naszego, sklepy wypelnione sa tysiacami artykulow, a roznorodnosc tych sklepow jest tak ogromna, ze najchetniej spedzilbym tam tydzien tylko na ogladaniu ich asortymentu. Niestety po raz kolejny poniosl mnie szal zakupow i zanim sie obejrzalem zrobilo sie pozno.

Wowczas naszla mnie niepokojaca mysl. Jestem na wschodnim wybrzezu, gdzie mam do odwiedzenia conajmniej 3 ciekawe miejsca, i wyjatkowo trudno bedzie odwiedzic mi je wszystkie podczas "powrotu" do Bostonu. Szybkie spojrzenie na mape i spontaniczna decyzja...jade do Charleston.

Tylko dlaczego akurat tam ? Wtedy trudno bylo mi odpowiedziec na to pytanie. Moj niezawodny , i ukochany przewodnik stawial to miejsce w gronie " to trzeba zobaczyc", obok takich ikon jak Nowy Jork, San Francisco, Wielki Kanion, czy Nowy Orlean. Przewodnik podpowiada mi wiele ciekawych miejsc, ale w tym przypadku to cos innego, wskazuje tylko 20 ktore trzeba zobaczyc, sposrod ktorych widzialem i znalem 19. Charlstone, to to zagadkowe, nieznane mi wczesniej. Opis wygladal zachecajaco, bylo po drodze, no i bylem tam w stanie dojechac na 16, co dawalo mi kilka godzin na zwiedzanie.

Charlston to stutysieczne miasto polozone u wybrzeza Oceanu Atlantyckiego, z dosyc ciekawa historia. Miasto swoj najwiekszy rozkwit zawdziecza, podobnie jak Nowy Orlean, handlu niewolnictwem i uprawa bawelny. Musze, przyznac, ze okreslenie "drugi Nowy Orlean" pasuje tu idealnie. 
Widac tutaj na kazdym kroku piekne kolonialne budynki. W zasadzie jest ich wiecej i sa piekniejsze niz te w Luizjanie. Samo centrum, chociaz nie slynie jak jego wiekszy brat, z imprez, klubow gogo, i zabawy do bialego rana, broni sie pieknymi parkami, odrestaurowanymi budynkami, i atmosfera, ktorej nie znajdziecie nigdzie indziej. To wszystko sprawia, ze miasto, jest moim zdaniem jednym z najciekawszych w Stanach, i zdecydowanie lepiej oddaje klimat kolonialnej ameryki XVIII w niz slynny (i tez piekny) Nowy Orlean. Zwiedzanie tej perelki architektury, az tak mnie pochlonelo, ze nagle zastala mnie noc. Takze i nocne zycie wyglada tu zgola inaczej niz w Luizjanie. Centrum az kipi od malych kawiarenek, przytulnych restauracji, i symaptycznych sklepikow. Noca, jest tu rownie pieknie jak za dnia, a budynki zyskuja jeszcze wiecej uroku (wiele z nich podswietlona jest tradycyjnymi lampami oliwnymi). Nie moglem wprost sie oderwac od tej atmosfery i na jednej z malutkich uliczek, posrod przelicznych budynkow, znalazlem stolik, gdzie przy swiezych krewetkach i lokalnym piwie, rozkoszowalem sie ta atmosfera. 


To miasto mocno namieszalo, w moim odbiorze ameryki. Dotychczas Nowy Orlean i Key West, byly moimi perelkami. Charlston bije jednak obie razem wziete. Dodam moze jeszcze, ze panuje tu podobny klimat, jest parno, goraco, dosyc czesto pada deszcz, i zdarzaja sie tu huragany. 
Dlaczego tak uwazam ? Nowy Orlean i Key West to miasta gdzie znajdziecie piekne budynki, i miejsca ktore przypominaja klimat sprzed ponad 200 lat. Charlston to miasto , ktore w jednej chwili was tam przeniesie, i spacerujac godzinami po dosyc duzym centrum, ani razu nie przypomni wam, ze jestescie w XXI wieku. Nie znajdziecie tu slynnego Mardi Gras, ale piekne budynki, ktorych w Nowym Orleanie sa dziesiatki, tutaj otoczone jest nimi CALE centrum. Do tego widac, ze wyjatkowo dba sie o ta wizje, bo nie znalazlem tu opuszczonych budynkow i brudnych ulic.

Jako wisienke na torcie zostawiam fakt, ze wg. amerykanow jest to "naj bardziej uprzejme miasto w USA". W Charlston nie kupicie juz niewolnika, i nie zobaczycie pol bawelny, wiec miasto musialo znalezc kierunek ktory pozwoli mu zarabiac poeniadze. Postawiono na rurystyke, a mieszkanyc o tym doskonale wiedza. Pomijajac fakt, ze w zabytkowych budynkach czesto mieszkaja nieprzyzwoicie bogaci ludzie, to zarowno oni jak i sprzedawcy, czy lokalni przewodnicy sami garnia sie abyscie spedzili tu jak najlepiej czas. Nigdzie w USA nie spotkalem sie, z az tak przyjaznym podejsciem do turystow, i to na kazdym kroku.

Charlstone, sila wdarl sie na liste moich ulubionych miejsc w USA, i z racji tego, ze "zaliczylem" juz wiekszosc ze wspomnianej 20 must see, pozostanie on tu na zawsze. 
A mi po raz kolejny po kilku godzinach przyszlo ze smutkiem opuszczac kolejne cudowne miejsce, z poczuciem, ze moglbym, ba, powinienem spedzic znacznie wiecej czasu. Niestety droga wzywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz