Ale do rzeczy, nie po to poswiecacie swoj cenny czas, zeby czytac o moich przemysleniach...
Dzien zaczal sie lekkim sniadaniem w motelu i jego uzupelnieniem w Burger Kingu. Pozniej, z racji faktu, ze moja malzonka poczula moc nabywcza dolara, postanowilismy wymienic zielone papiery na troche odzienia. Niestety pierwszy etap wielkich zakupow byl malo owocny, raczej takie rozeznanie w rynku. Poniewaz szkoda bylo mi dnia, postanowilem, ze kolo 1pm wybierzemy sie zobaczyc najwiekszy cud natury w Kalifornii...monumentalne sekwoje. Trasa byla bardzo malownicza i prowadzila przez slynny Golden Gate, pozniej teren byl gorzysto-pustynny, by wreszcie po jakims czasie troche sie zazielenil. Po drodze mijalismy przepiekne winnice, w koncu to tutaj w Kaliforni powstaje slynne na caly swiat wino.
Niestety trasa okazala sie rownie malownicza co dluga. Przewodnik obiecywal sekwoje juz po 100km, a po 200 i moim lekkim zniecierpliweniu, postanowilem zapytac lokalna ludnosc o ten cud natury. Niestety okazalo sie , ze sekwoje wymagaja kolejnych 2h jazdy, co sorawiloby, ze dojedziemy na miejsce o 6pm :(
Meska decyzja...i zawracamy...
...w zaian za to przystanek w Santa Rosa i degustacja lokalnych win. W roli przewodnika, wlascicel lokalnej winiarnii. + 5 pkt do mojej skromnej wiedzy o tym trunku
Po winnej edukacji (pamietajcie o liberalnym podejsciu amerykaniw do niewielkiej ilosci alkoholu) i niezbednych zakupach, postanowilem nieco rozweselic Kasie, fundujac jej przystanek w premium Outlets Petaluma. Tutaj zakupy juz bardzo udane, i podobno wszystko baaardzo sie oplacalo :)
Nie tak do konca przestawilem sie chyba z lokalnym czasem...jest godzina 11 30pm, a mam wrazenie, jakbym nie spal cala dobe. Jutro intensywny dzien zwiedzania San Francisco, i nocny przyjazd do Santa Barbara.
Pozdrawiam goraca Polske :)
osiołek osiołkiem .. ale ten CHEVROLET ;))))
OdpowiedzUsuńM.H
czekamy na photosy z sf:)m&j
OdpowiedzUsuń