http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

piątek, 28 czerwca 2013

Back to Cali

Po praktycznie nieprzespanej nocy czekala nas przedostatnia czesc naszej drogowej wyprawy ... Los Angeles, czyli Miasto Aniolow. I jak to sie juz zlozylo podczas naszej wyprawy, dzien byl znacznie mniej emocjonujacy niz poprzedni, co nie oznacza, ze nudny. Oto relacja z Hollywood:

Hollywood sign (niepodświetlany w nocy)


Z Vegas wyjechalismy gdzies ok 10 am. Musze sie wam przyznac, ze poczatkowo bylem troche niezadowolony z faktu, ze nie bylo nam dane zwiedzic porzadnie tego dziwacznego miasta za dnia. Na szczescie poranek szybko ostudzil moje checi. Na zewnatrz naszego gigantycznego hotelu panowal najprawdziwszy upal. 111 st F bylo wyrownaniem temperatury z Phoenix, ale znacznie gorzej znosilo sie ta temperature, na srodku pustyni. Ledwo dotarlem pieszo do slynnego znaku oznaczajacego wjazd do Vegas. 
Troszeczke te ukrop zrekompensowal nam widok monumelntalnych kasyn przy wyjezdzie z miasta hazardu. Piekne, lsniace i ogromne wiezowce na srodku pustkowia robia ogromne wrazenie.

Droga do LA byla chyba najbardziej nudna szosa na jakiej przyszlo nam jechac. Dookola pustynia, i 3 pasmowa autostrada, prosta jak drut, a wokolo sama pustynia. Na szczescie po 4 h bylismy juz w sercu Los Angeles.

Monstrualne korki w LA

Musicie wiedziec, ze o tym miescie krazy wiele mitow, glownie filmowych. Jesli jednak zaglebicie sie w relacje z tego miasta, lub opisy innych osob ktore tam byly, to miasto nie nalezy do najfajniejszych w USA. Jest to ogromny moloch, z jeszcze wiekszymi przedmiesciami (ktore kiedys byly niezaleznymi miastami),zamieszkaly glownie przez uzbozsza ludnosc, z duza domieszka krwi meksykanskiej. W miescie na porzadku dziennym sa wojny gangow miedzy dwoma gangami ( moja kuzynka moze sie wykazac i wskazac jakie to gangi, i jakie sa ich charakterystyczne kolory). Ale nie martwcie sie, jak w kazdym miescie, tak i w tym sa lepsze miejsca.
Zaczelismy wiec od reprezentacyjnego Downtown. Byla to bardzo ladna okolica z wysokimi drapacxami chmur, piekny, skwerkiem, stara dzielnica domkow w stylu hiszpanskich osadnikow, oraz pieknym ratuszem. Jak sie pozniej okazalo, w nocy wyglada jeszcze lepiej.

Ratusz w LA

Po tym krotkim zwiedzaniu udalismy sie do naszego przedostatniego motelu, celem regeneracji sil przed zwiedzaniem Hollywood.

Pierwsze co mnie zaskoczylo, to odleglosc Hollywood od centrum. Samochodem to prawie 30 min, co i tak jest niezlym wynikiem biorac pod uwage monstrualne korki LA. Uwaga korki sa calodobowe :) 
Kolejnym zaskoczeniem byl slynny Hollywod blvr. Faktycznie sa tutaj slynne gwiazdy wmurowane w chodnik, ale jest ich taka ilosc, iz nie sposob kazda nawet przeczytac. Sam chodnik ma kilka kilometrow dlugosci (ktos wie ile ?) i jesli liczycie, ze zrobicie sobie zdjecie z wymarzona gwiazda ... Troche sie naszukacie. My nastawilismy sie na kumpla z mojej poprzedniej wizyty w USA (dla tych co nie czytali, spotkalem Al'a Pacino) i Kasi ulubienca Richarda Geera. W zamian za to znalezlismy 70% nazwisk nam nie znanych.

Mr Operator

Musze przyznac, ze sam bulwar tez nie zachwyca. Fakt, jest krotki odcinek ok 300 m przy slynnym Kodak Theatre (po bankructwie Kodaka, nazywa sie Dolby Theatre) gdzie tetni zycie, ale posostale przecznice to tandetne sklepy z pamiatkami, i jak ma USA dosyc niezadbana okolica. Troche nas to rozczarowalo, chociaz zdarzaly sie perelki w postaci pieknych, starych kin.
Sytuacje na szczescie uratowal Hooters :) w moim ulubionym barze, zjedlismy z Kasia wspaniala kolacje, z moim ukochanym Key Lime Pie, popijajac Bud Lightem, i od razu swiat wydal sie piekniejszy. Dodatkowo udalo nam sie nabyc prawdziwy uniform kelnerki z Hooters, i od dzis bede mial ten widok w Polsce na znacznie piekniejszej dziewczynie :)

Wieczorem na bulwarze, nie wiele sie zminienilo, przybylo turystow, i wszelkiego rodzaju sobowtorow Johny Deepa, Travolty czy Spidermana z ktorymi za drobnym napiwkiem mozna bylo zrobic sobie zdjecie. Poniewaz nie ma chyba co liczyc , ze na bulwarze (poza noca rodzania oskarow) pojawi sie ktos znany (wyobrazam sobie te tlumy, spragnione takiej atrakcji), postanowilismy jechac do motelu na regeneracje.

Does it fit into my garage ?

Po drodze male zaskoczenie, slynny napis Hollywood nie jest podswietlony :(

I tak dotarlismy do motelu, gdzie rozpoczelismy przygotowania do naszego rejsu statkiem ku meksykanskiej ziemi.

autor w samej osobie

Dzis o piatkowym poranku, chcemy jeszcze przed rejsem udac sie do Malibu, przejechac przez Beverly Hills i ostatecznie dotrzec na Long Beach, skad o 5 pm odplywa nasz gigantyczny statek. 

Niestety z doswiadczenia wiem, ze internet na statku jest baaardzo drogi, wiec prawdopodobnie na nastepna relacje przyjdzie wam poczekac do poniedzialku/wtorku.
Ja tymczasem pozdrawiam i zycze rownie udanego co nasz, weekendu.

1 komentarz:

  1. Walk of Fame ma 1,3 mil (2,1 km), ze wschodu na zachód na Hollywood Boulevard z North Gower Street North La Brea Avenue, a także krótkiego odcinka Drogi Marshfield która biegnie ukośnie między Hollywood i La Brea, a 0,4 mil (0,7 km) z północy na południe na Vine Street, pomiędzy Yucca Street i Sunset Boulevard.

    Mam nadzieje że złożyliście wnioski o Gwiazde na chodniku :)

    Pozdro.

    Serce i Rozum :)

    OdpowiedzUsuń