Lot z Katowic przebiegl nadzwyczaj spokojnie, nawet 1,5h czasu na przesiadke nie bylo specjalnie trudne. Szybki marsz przez terminal we Frankfurcie, odprawa (niestety odprawa online byla niewazna, ze wzgledu na zmiane przewoznika), i zasiadlem wygodnie w poczciwym juz 747 czyli "garbatym". Samolot nie byl najmlodszy (brak tv w zaglowkach), podobnie zreszta jak steewardesy. No, coz, jako mlody maz i tak flirtowac nie wypada :) mielismy dodatkowa godzinke postoju na plycie, po to zeby lepiej zapoznac sie z wygladem legendy lotnictwa (pilot czekal na jakies papiery)
Na szczescie pilot sie postaral i nadrobil polowe opoznienia
Potem to juz z platka...odprawa w San Francisco i przemily celnik. Wycieczka "podniebnym pociagiem" do wypozyczalni, kilka pytan i udalismy sie do garazu po odbior naszego nowego towarzysza. Okazal sie nim byc Chevrolet Captiva LT z ...uwaga...7 milami przebiegu :)
...nasz jest zloty, stad jego nowa ksywka...zloty osiolek (zapewne ujrzycie go wkrotce na zdjeciach.
Co ciekawe, pan z wypozyczalni, mocno radzil aby podniesc rozmiar suva z medium na regular, gdyz czeka nas dluga podroz. Dobrze, ze nie wiedzial czym podrozowali polacy w latach 80 do Bulgarii :)
To moj pierwszy suv, i jak narazie prowadzi sie go swietnie. Ma satelitarne radio, wlasnego konsultanta (jak na filmie szefowie wrogowie)i sporo gadzetow jak na auto z wypozyczalni.
Do motelu czekala nas 26 minutowa wycieczka po slynych stromych ulicach San Francisco...chcialem troszke dodac gazu i poczuc sie jak Steve McQueen w Bullicie, niestety ruch byl duzy, a malzonka nie przepada za mlodziezowymi szalenstwami.
Motel trafil sie nam baaardzo przyjemny, chociaz z zewnatrz nie rzuca na kolana
Widok z lozka :)
Na wyposazeniu, kablowka, wifi,sejf, suszarka, zelazko, deska, lodowka, mikrofala, ekspres do kawy, super wysokie lozko, garderoba. Niestety ceny noclegow w SF sa dosyc wysokie, a nie chcialem ladawac gdzies na obrzezach. No i mamy za 30min skromne sniadanie :)
Na dworze dzis jakies 20st i slonce (bede tesknil za tym na pustyni), a nasze plany na dzis to ... Zakupy z rana , zwiedzanie do popoludnia (zastanawiam sie nad down town a lasem sekwojowym), a popoludniu znowu zakupy i porzadny burger w porzadnym amerykanskim barze :)
Pozadrawiam
Ps.spore szanse sa na to ze blog bedzie powstawal ok 16-17 waszego czasu (moja druga polowka w tym czasie wykonuje poranne prace upiekszajace :) i mam wolna chwilke
Do uslyszenia podroznicy :)
Hej Grzechu...
OdpowiedzUsuńKolejny wypad do USA tym razem z żoną ;)
Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze życia no i niezapomnianych wspomnień z USA ;)
Trzymajcie się ! ;)
Rafal (kolega z podstawówki ;) )
Grzefu, w takim stylu to po powrocie czeka Cię...badanie poziomu cholesterolu :-)...Kasiu, wyluzuj, machnij na wszystko ręką, nogą i makijażem...bo jesteś teraz jak [izi rajder] i masz dobrego przewodnika :-) i tylko bawcie się dobrze, korzystaj z "beztroski" i chłoń miodowy miesiąc...
OdpowiedzUsuńPozdrawia "Ciotka bratanka" :-)
Jakoś nie widzę wpisów o bieganiu w USA, a Berlin się sam nie przebiegnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do zobaczenia pod Bramą Brandenburską. W Warszawie dzieliło nas tylko kilka minut :) teraz dołożę Ci więcej bo nie jeżdżę suvem tylko per pedes ;)
Piękna fura :) Licze na fote Golden Gate ;) Pozdro :) M.H
OdpowiedzUsuń