http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

wtorek, 25 czerwca 2013

Pokonani przez Phoenix...

Tytul moze troche na wyrost, ale od poczatku...

Do Phoenix w stanie Arizona dotarlismy gdzies tak kolo polnocy. Tym razem motel uprzednio zarezerwowalismy (szukanie noclegu po przyjezdzie do miasta, w srodku nocy,nie nalezy do atrakcji), na szczescie booking.com pozwala znalezc fajny nocleg, nawet kilka godzin przed przybyciem (znowu brzmi jak reklama, ale to naprawde fajny wynalazek)

Welcome to Arizona


Poniewaz byla niedziela postanowilem pokazac Kasi jak wygladaja msze (a wlasciwie ceremonie,taka jest fachowa nazwa) w USA. Po raz kolejny sie nie zawiodlem. Odwiedzilismy kosciol metodystow, gdzie powitano nas niezwykle serdecznie, i pozwolono uczestniczyc w tym wydarzeniu. Bylo rewelacyjnie, mnostwo spiewania, cieplych powitan (zostalismy "oficjalnie przedstawieni"), do tego ciekawe kazanie, a na koniec upominki i krotka pogawedka z przemilymi ludzmi. To niesamowicie serdeczni ludzie, zupelnie bezinteresowni,a my przy okazji czulismy sie jak gwiazdy :)
Musicie tez wiedziec, ze podczas pobytu w USA ludzie sami nas zagaduja, i bardzo czesto interesuje ich nasza podroz oraz pochodzenie. Caly czas spotykamy sie z niezwykla uprzejmoscia i zainteresowaniem. To naprawde wyjatkowe.

Kolejnym punktem programu bylo zwiedzanie Phoenix. Niestety miasto nie obfituje w atrakcje turystyczne, a do tego skwar i 112 st F sprawilo, ze nasze "zwiedzanie" trwalo kwadrans.

Idealny Kaktus

W zamian za to udalismy sie do ogrodu botanicznego, gdzie w naturalnym srodowisku skal, i pustyni rosly sobie przepiekne kaktusy. W zasadzie to taki "ogrod botaniczny" mijalismy przez 200 km autostrady w Arizonie, ale tutaj byly specjalne parkingi i "oazy zieleni" z rybkami i palmami. Bylatez slynna skala, tzw Hole in the Rock. Niestety i tutaj zwiedzanie ograniczalo sie do minimum.

Hole in the Rock

Naszym kolejnym celem bylo Santa Fe z noclegiem w Albuquerque, Nowy Meksyk, niestety dzielilo nas od niego ok 8h jazdy. Wyruszylismy stosunkowo wczesnie, bo ok 4 pm, niestety po drodze bylo ogromne centrum handlowe z przeceniona odzieza, i tak do celu dotarlismy ok 2 w nocy (okazalo sie , ze jest 3, gdyz zapomnielismy przesunac zegarkow :)

American Dream


Po krotkim snie mial przyjsc jeden z najciekawszych (Kasi zdaniem) dni naszej podrozy...ale o tym napisze za kilka godzin...

PS. Trudno mi wgrywac zdjecia, jesli nie mam czasu pisac nawet bloga (jest jednodniowe opoznienie). Dla was pojutrze, dla mnie jutro, spimy we Flagstaff AZ, tam powalcze o conajmniej 5 zdjec do kazdego posta

PPS. Pan Michal za piekna odpowiedz wygrywa gadzet z Californii :)
Kolejna zagadka...dlaczego Indianie nie lubia gdy robi sie im zdjecia ? :)

1 komentarz:

  1. Widze ze podroz przebiega wedlug planu :)

    A Indianie nie lubia jak sie robi im zdjecia, gdyz uwazaja ze wykradamy im dusze robiac takie otoz zdjecie :)

    Pozdrawiam,
    Rafal K.

    OdpowiedzUsuń