tak, tak, tak. Udalo mi sie przetrwac wizyte w mitycznym dla mojej wycieczki, Orleanie.
Czy wiecie, ze podczas pobytu tutaj uslyszalem od 5 roznych osob abym uwazal na Nowy Orlean?
Do tego stopnia wzialem to do siebie, ze podroz do miasta grzechu, zaplanowalem super dokladnie i bezpiecznie.
Ale od poczatku...
Gdzies kolo godziny 11 pozegnalem piekny Teksas, i momentalnie (sic!) zmienil sie krajobraz. Mam wrazenie , ze ktos rozdzielajac louisiane od teksasu, powiedzial...o zobacz od tego miejsca rosna drzewa, jest zielono, mokro i parno, zrobmy tutaj granice stanu :)
Poczatkowo bardzo negatywnie nastawiony do nowej krainy, zdanie zmienilem momentalnie.
Ktos zdecydowal poprowadzic autostrade po linii prostej...po co omijac bagna, missisipi, lasy, i rozne dziwne zjawiska przyrodnicze, skoro mozna pociagnac giganantyczna autostrade na wysokosci kilkunastu metrow, gdzie filary zanuzone sa w bagnie. Widzialem juz w zyciu wiele rozwiazan drogowych, ale to zrobilo na mie najwieksze wrazenie. Gdyby ktos z was postanowil kiedys udac sie do Nowego Orleanu, wyladujcie w Houston albo w Alabamie, i dojedzcie tam samochodem...genialna sprawa.
Ale niczym wytrawny podroznik, nie pozwolilem aby te cudowne okolicznosci przyrody odciagnely moja czujnosc :) wybralem sobie parking w samym centrum nowego orelanu, w bogatej dzielnicy biznesowej, tuz przy slynnej burbon street, tak aby nie narazac siebie ani toyoty na niebezpieczenstwo :) parking kosztowal majatek...ale co tam, mam duzo wiecej w bagazniku :)
A propo...przestawcie myslenie o parkowaniu w scislym centrum z europejskiego na amerykanskie. Dopiero dzis uswiadomilem sobie, ze odkad tu jestem zawsze parkuje w scislym centrum, doslownie kilka metrow od najwiekszych atrakcji turystycznych. To tak jak, zaparkowac pod ratuszem na krakowskim rynku. Rozwiazania parkingowesa tu bajeczne. Sam zaparkowalem dzis swojeauto na 7 pietrze, a wokol takich prakingow bylo kilkanascie. Jesli dodacie do tego kilkadziesiat normalnych parkingow, i kilka tysiecy miejsc parkometrowych, problem braku miejsca nie istnieje. Od zjazdu z autostrady mialem 400m, a korkow brak. Wiecie co teraz mysle o park&ride (system w ktorym zostawia sie autko na przedmiesciach i podrozuje brudnymi autobusami)?
Ok...zabezpieczywszy auto, gotowke, i z glowa nabita ostroznoscia zszedlem na ulice...
Pierwsze wrazenie? Nie najlepsze. Na ulicy duzo czarnoskorych niezbyt przyjaznie wygladajacych gentelmanow. Podczas pobytu w Oklahomie i Teksasie, praktycznie ich nie spotykalem :)
Momentalnie jednak wszystko odeszlo w zapomnienie...
Wszedlem do miejsca, ktorego nie sposob opisac slowami...
Zaczne moze od szybkiego wprowadzenia...
Nowy Orlean zalozyli francuzi, i stworzyli tutaj najwiekszy osrodek handlowy w stanach. Handlowano glownie z Karaibami, i wlasciwie miasto zmienilo sie w Karaibska wioske. Bardzo specyficzne domy, ktore widzialem wczesniej na Bahamach i key west, sa tu jeszcze wieksze, i jest ich brdo duzo.
Robi to niesamowite wrazenie. Gdybym zabral was teraz i postawil w centrum francuskiej dzielnicy (czyli burbon str) w zyciu nie zorientowalibyscie sie ze jestescie w Stanach. Najlepiej oddadza to zdjecia.
Spacer po centrum poteguje wrazenie ze jest sie w innym swiecie. Dziwne zapachy, dziwna muzyka, kult voodoo. To wszystko przeraza, fascynuje i pociaga.
Amerykanie zrobili sobie maly eksperyment z tym miastem. Pozwolili tutaj na PELNA swobode obyczajowa. I tak mozna sobie spokojnie pic nawet najmocniejszy alkohol w miejscach publicznych, dozwolony jest hazard, nie ma ciszy nocnej, pelno tu klubow nocnych i ostrej pornografii. Jesli dodacie do tego wszedobylska muzyke, tropikalny klimat, i zapachy z kadzidel ze sklepow z narzedziami do uprawiania czarow...ma sie wrazenie ze tak wygldala kiedys sodoma i gomora. Ale co najlepsze...doskonale mona odnalezc sie w tym grzesnym miejscu.
Ale to jeszcze nie najlepsze, bo cuda dzieja sie dopiero o zmroku. Gdy temperatura robi sie znosna na ulice wychodza tysiace turystow, artysci uliczni, tancerki go go, dziwacy, i zebracy. To co sie wowczas dzieje na Burbon str jest nie do opisania. To takie polaczenie karaibskiej zabawy, ulicy dyskotekowej z Ostrawy, dzielnicy czerwonych latarni z holandii, wloskiej uliczki z knajpkami. Sa tu dyskoteki, kluby karaoke, kluby nocne, saloony, restauracje, knajpki, kluby muzyczne...po prostu wszystko co stworzyl czlowiek aby umilic sobie zycie nocne na przestrzeni kilkuset metrow.
I moglbym tak pisac i pisac...dalem sie generalnie porwac rytmowi Nowego Orleanu. Co robilem w nocy, gdzie bylem i co robilem, pozostanie miedzy mna a Burbon str :)
Wam powiem tylko jedno...wiem ze nie kazdy lubi klimat usa. Wiele osob irytuje amerykanski styl zycia, architektura, jedzenia. Tym osobom nie polecam wizyty w Stanach
Polecam jednak kazdemu Nowy Orlean. To miejsce trzeba, powtarzam trzeba zobaczyc :)
Stawiam dolary przeciw ziemniakom, ze to miejsce pochlonie was bez reszty.
Klade sie teraaz spac, jutro troszke sprecyzuje gdzie jestem i co planuje robic. Wy tymczasem poczytajcie o Nowym Orleanie, i bookujcie juz loty.
Pozdrawiam i zapraszam do Galerii na fb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz