http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

środa, 2 października 2019

Oregon...przepiękne krajobrazy, równe drogi i ... szał zakupów

Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, tym zniknieniem swoim ... te słowa nasunęły mi się rano w głowie gdy obudziłem się i przypomniałem sobie , że połowa naszej brygady jest gdzieś 300 mil na południe i zapewne tęskni za nami :P

Nie ma tego złego jednak, gdyż dzięki temu "poranny rozruch" trwał o połowę krócej, i ani się obejrzałem a już siedzieliśmy w prawdziwej amerykańskiej jadłodajni, na prawdziwym (w wersji dla seniorów, dzieci i osob z mniejszym apetytem) śniadaniu.
Można by rzec, było epicko ... kawa na dolewki, pyszny bekon, pancakes, jajeczniczka, jajko sadzone, placuszki (hashbrownie) , i wiele wiele więcej. A to wszystko w tylko dwóch małych porcjach.
To musiał być dobry początek, świetnego dnia. Tym bardziej, że okoliczności śniadania również zachwycały. Byliśmy co prawda wciąż we Florydzie, ale do Oregonu dzieliło nas raptem 50 mil, a w nocy przejechaliśmy jakieś spore pasmo górskie (momentami temperatura spadała do 0 st), żeby znaleźć sie w zupełnie innym krajobrazie (jednak wciąż w Cali).
Zielone sosny, piękne góry, wspaniałe zielone pastwiska, i orzeźwiające 10 stopni. Jeśli dodacie do tego porę roku i przepiękne złote kolory, macie gotową receptę na mój poetycki nastrój.
Planem na dziś był szybki przejazd przez Oregon na północ do Portland (stolica stanu), więc nie było sporo czasu na podziwianie krajobrazu przy kubku kawy.



Miłym zaskoczeniem w Oregonie jest brak podatku stanowego, i mniejsza liczba turystów. Przyjemnie spadła cena paliwa z 4,20 $ w SF do 2,85 $ :) toteż nic panie tylko tankować i jechać.



I w zasadzie tutaj mógłbym skończyć posta na dziś, gdyż pozostała część dnia minęła za kółkiem.
Jak by to opisać ? 3 pasmowa autostrada, ciągnąca się po horyzont. Po bokach farmy, i sporo tartaków. Do tego bezchmurne niebo, 17 st, i przyjemna stacja radiowa z najnowszymi przebojami country. Tak to mógłbym jechać niczym rasowy tracker aż do Alaski.



Zastanawiacie się jednak o co chodzi z tym szałem zakupów?

Jeśli ktoś czytał moje poprzednie "historie" to wie, że mam tendencje do robienia ogromnych zakupów w lokalnych sklepach.
Gdy tylko dowiedziałem się, że w Oregonie nie ma podatku, od razu postanowiłem, że to będzie mój czas na zakupy. Znalazłem spory Outlet pod Portland, i wraz z moją wybranką ruszyliśmy na nabycie solidnej dawki amerykańskiej bawełny w różnych postaciach.
Nie będę się wgłębiał w szczegóły moich wydatków, ale nawet pomimo wysokiego kursu dolara, zakupy tutaj to prawdziwa okazja !!! W zasadzie to kurs jest rekompensowany przez brak podatku (ten wynosi zazwyczaj 5-10% i jest doliczany dopiero przy kasie).
Możecie wierzyć lub nie, ale w dwie osoby ledwo zmieliliśmy się do naszego gigantycznego SUVa wraz z wszystkimi zakupami. Na szczęście to tylko tymczasowy chaos, bo pisząc te słowa, mamy już wszystko elegancko popakowane.
Pozwólcie, że dodam jeszcze słowem wyjaśnienia, dlaczego tak zachwycam się nad tymi zakupami. Wyobraźcie sobie ceny markowych produktów tańsze niż na naszych największych wyprzedażach. Te produkty to nie są liche HMki, czy Reserved, a raczej Tommy, Calvin i Boss. A do tego wszystkiego, ciągle dostajecie tutaj dodatkowe zniżki, bonusy i kupony. Brzmi jak przepis na tłok, ścisk i wyrywanie sobie zdobyczy z ręki ?
Nic podobnego, sklepy były puste, sprzedawcy niezbyt natarczywi acz pomocni, towar elegancko poukładanay, a przymierzalnie puste. Jedyną wadą (poza ubywającymi jednak dolarami) była wielkość centrum handlowego, którą sporo amerykanów pokonywało samochodami, przeparkowujac go co jakiś czas (tak, parking tez był pusty :) ).

Przez dekadę zastanawiałem się czy to tylko moje odczucia odnośnie szału zakupów, i czy przypadkiem trochę nie podkolorowałem zalet wydawania $.
NA szczęście pani K. która zarzekała się, iż idzie mi tylko towarzyszyć i "oglądać", miała problem by unieść wszystkie swoje zdobycze :)

Mogę więc śmiało podsumować powyższy opis. Do Ameryki warto przyjechać chociażby tylko po ciuchy. Warto jednak poczytać moje poprzednie wpisy i zobaczyć jak robić to z głową i efektywnie, bo niestety to naprawdę kraj wielkich możliwości :)



Doskonałym zakończeniem dnia, który miał nie być zbyt ekscytujący, było znalezienie bardzo eleganckiego motelu (RED LION) w bardzo zaskakująco niskiej cenie. Niestety z darmowej sauny, spa i krytego basenu nie możemy skorzystać ze względu na brak czasu. Ale mega wygodne łóżka i super szybki internet, pozwoliły nam się naprawdę dobrze wyspać i pozałatwiać wszystkie zaległości.



Tak to był dobry dzień w Oregonie !!!

PS. Wczoraj w nocy , cudem zareagowałem na przebiegającego szopa. Dziad miał szczęście, że nie stał sie integralną częścią naszego Forda. Czemu o tym piszę ? Są środowiska, które wypominają mi pozbawienie życia Oposa w 2008 roku. W związku z ocaleniem szopa, odkupiłem własne winy, Koniec kropka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz