Dlaczego z taką precyzją to opisuje ? Mam mieszane uczucie do tego co miało właśnie miejsce.
Dotychczas przemierzyłem kilkadziesiąt tysięcy mil w USA, podczas 5 różnych wypraw samochodem. Można powiedzieć, że każda pokonana mila mijała w pełnej świadomości.
Teraz po raz pierwszy spałem, podczas gdy moje ciało poruszało się po międzystanowej. Mam nadzieje, że nie będziecie mieli mi tego za złe, jeżeli wciąż będę uważał, że samodzielnie pokonałem Amerykę w takiej gigantycznej ilości mil.
Ale wróćmy do wyprawy ...
Jak już wspomniałem obudziłem się na środku pustyni w Nevadzie (brzmi jak kadr z filmu Kac Vegas), ale na szczęście na tylnej kanapie pędzącego Forda. Przed nami była jeszcze ogromna ilość mil do pokonania, więc czym prędzej zmieniłem kierowcę, i starałem się aby mile upływały nam bez postojów.
Do Utah wjechaliśmy dosyć późno, toteż nie będę na siłe zdawał wam relacji z przejazdu po nudnej jak flaki z olejem Interstate na pustyni w Nevadzie.
Byliśmy już naprawdę mocno zmęczeni, a powietrze w kabinie było tak gęste, że obawiałem się poważnie wybuchu na skutek jakieś iskry spowodowanej kiepskim żartem lub nietrafioną prośbą. Na szczęście do wybuchu nie doszło, i bezpiecznie wjechaliśmy do Utah.
Z racji na zmęczenie nasz plan obejmował w zasadzie tylko szybki przystanek w stolicy stanu, Salt Lake City , a ponieważ nigdy nie zastanawiałem sie nad pochodzeniem nazwy tej miejscowości, wyszedłem na idiotę, dziwiąc się, że główną atrakcją tego miejsca jest ogromne słone jezioro. Dla mnie było to po prstu miasto otoczone górami, gdzie amerykanie zorganizowali igrzyska. Aaaa, i wg. panny K. i jej tajemniczych źródeł, była to światowa stolica mormonów.
Jezioro w zasadzie przypominało morze ( a morze przypomina mi ocean, więc każdy akwen większy niż Hańcza, jest technicznie tym samym, sorry). Dodatkowo mylący był fakt że akwen ten jest diabelnie słony, więc jeszcze bardziej przypomina morze.
Źródła książkowe twierdzą, że wyporność w tym jeziorze jest tak duża, iż nie sposób w nim utonąć, nie wiem kto i kiedy to sprawdzał, bo SLC, jest generalnie zimnym miastem, i nawet nasze testy "do kolan" nie były zbyt przyjemne jeśli chodzi o temperaturę.
Słone jezioro (a raczej dotarcie do niego z SF) tak bardzo nas wymęczyło, że energii i dnia wystarczyła nam już jedynie na tzw. crusing przez miasto (de facto bardzo ładne, ale trochę nudne), i wizytę w Wall Marcie.
Jeszcze kilka słów o tym ostatnim...
Sklep ten jest fenomenem dla wszystkich podróżników po Ameryce. Nawet będąc w SLC (czyli raczej mniej popularnym mieście turystycznym) bez trudu można zobaczyć Japończyków fotografujących nieskończony wręcz asortyment tego GIGA sklepu.
Żeby poznać ogólny zarys produktów które oferuje Wallmart, należałoby poświecić zapewne cały dzień (a podczas niego doszłoby wam 10 nowych). O ludziach odwiedzających ten sklep (wygląd, ubiór, zachowanie) amerykańscy studenci piszą prace dyplomowe (potwierdzone info ). Nie będę się też rozwodził nad tym jak niskie są ceny w tym sklepie. Generalnie możecie śmiało potraktować każdego Wallmarta jako atrakcję turystyczną, i nawet jeśli jak ja byliście już w dziesiątkach Targetów czy Home Depot, ten zrobi na was wrażenie.
Myślę, że bramy tego sklepu otworzą się jeszcze dla nas raz, podczas tej wyprawy, i będę mógł opisać zdobycze, które z niego wynieśliśmy. Tym razem były to jednak głównie artykuły, które miały nas uniezależnić od śmieciowego jedzenia na stacjach benzynowych.
I to w zasadzie tyle. W łóżku byłem ostatni raz na przedmieściach Portland, OR ponad 36 godzin temu. Mój driving day można uznać za udany, gdyż wciąż w jednym kawałku pokonaliśmy prawie półtora tysiąca mil, i uzyskaliśmy komfort podróży w znacznie skróconej ilości czasu w samochodzie.
Zaoszczędziliśmy tez pieniądze za jeden nocleg, które uratują nie jeden budżet, i znaleźliśmy się w miejscu, które jest w zasadzie niedostępne dla podróżnych przylatujących na dwa tyg do Kalifornii.
Tego dnia nie zapytam jednak mojej wycieczki czy było warto (sami odpowiedzcie sobie dlaczego). Ale zakładam, że za tydzień, każdy mi powie, że ten pomysł był naprawdę rewelacyjny.
I tym optymistycznym akcentem kończę tą opowieść. Jutro widzimy się w Dolinie Monumentów, gdzie Forrest Gump stwierdził : "Zawracam"
PS. Dolina Monumentów to wciąż Utah (stąd decyzja o przyjeździe do SLC)
PPS. Wybaczcie małą ilość informacji praktycznych w tym roku, ale moje notki powstają kosztem snu, tak więc podaruje sobie tłumaczenie wam gdzie zostawić auto przy słonym jeziorze, albo jak znaleźć Wallmarta
😀👍
OdpowiedzUsuń