http://www.youtube.com/watch?v=Nuyp8ChZAew

czwartek, 1 października 2015

Time to say goodbye...

I w koncu nadszedl ten dzien, pozegnanie z yankesami. Boston chyba wyczul moj nastroj, bo od rana rzesiscie padal deszcz ( chociaz wciaz bylo cieplo, ok 25 st). 
Poniewaz to ostatni dzien, to juz nie zapesze. Mialem podczas tego wyjazdu wprost idealna pogode. Duzo ryzykowalem jadac w polowie wrzesnia w rejon ktory klimatycznie przypomina Polske. Na szczescie w Stanach to najcieplejsze i najdluzsze lato od kilkudziesieciu lat. Zarowno Boston, polnocny Maine, czy nawet Kanada okazala sie wrecz goraca. Nawet Floryda, ktora lubi byc o tej porze roku bardzo zdradliwa, pozwolila mi sie cieszyc legendarnym sloncem na Siesta Beach.

Po nocnym pakowaniu, moim dzisiejszym najwiekszym stresem bedzie łaska pani przy odprawie.
Co prawda moja podreczna waga pokazywala mi , ze sie mieszcze w 24 kg, ale wiekszym zmartwieniem byl bagaz podreczny, ktory nie moze przekorczyc 8, a niestety ta zasada zostala zlamana. Szczegolnie przerazala mnie wizja ( bylo tak w 2011) kiedy z racji wagi, moj podreczny zostal umieszczony w luku bagazowym :/
Zanim jednak pojechalem na lotnisko, postanowilem kupic jeszcze koszulke "na droge" i obowiazkowy magnes z Bostonu. Pojechalem do znanego wam z pierwszego dnia outletu, i zrobilem szybkie zakupy. Do lotniska dzielila mnie odleglosc ok 70km, ktora minela dosyc przyjemnie. Zrobilem nawet specjalnie dla was zdjecie z legendarnych tunelow Bostonskich. To najwiekszy system tuneli w Stanach, i poprowadzony jest pod calym srodmiesciem. Rozwiazanie swietne, bo jak mowili mi bostonczycy, zanim powstaly, jazda przez miasto to koszmar. Teraz jest to tylko koszmar dla ludzi spoza Bostonu :) dlaczego ? Nawigacja nie dziala w tunelu, i niestety tam jestescie zdani na znaki, i wlasne umiejetnosci orientacji w terenie :)

Odprawa przebiegla nadzwyczajnie gladko. Udalo mi sie nawet dopakowac do walizki reklamowke z wszystkimi mapkami, ktore zebralem podczas pobytu (bylem gotow je wyrzucic). Nawet nie musialem uciekac sie do sztuczki z moimi urodzinami, celem okazania mi łaski przy moim gigantycznym bagazu :)
I tak dotarlem do momentu w ktorym sliczny boeing 747-8 ze mna na pokladzie oderwal sie od amerykanskiej ziemi. Bylo chwile po 3pm czasu lokalnego.


Wiekszosc lotu przespalem (nawet ominelo mnie sniadanie :) a cala pozostala czesc przegadalem ze starszym malzenstwem , ktore lecialo do Florencji na wakacje .


Tutaj pozwole sobie znowu na dygresje ( to taki odcinek poswiecony na przemyslenia). Zauwazylem, ze amerykanie uwazaja moja podroz za cos naprawde niezwyklego. I to nie dlatego, ze to wycieczka obcokrajowca. Po prostu pokonanie 4870 mil, samotnie, w dwa tygodnie, to wyczyn. Nigdy tak o tym mie myslalem, ale amerykanie mi to uswiadomili. 3 podroze, ponad 30 przejechanych Stanow, 6 tygodni i przeszlo 13 tys mil, to naprawde wielka sprawa. To juz chyba nie jest wycieczka, a ekspedycja. I wiecie co jest najgorsze ? Wciaz nie mam dosc. 
Ta podroz, uswiadomila mi, ze ameryka ma wciaz wiele do pokazania mi. Przed wyjazdem bylem przekonany, ze bedzie to najspokojniejsza z moich podrozy. Ze wschodnia czesc Stanow, interesuje mnie najmniej (moje serce zostalo w Teksasie), i bede musial na sile uprzyjemniac sobie te podroz (np wizyta w parku rozrywki).

Teraz juz wiem jak bardzo bylem w bledzie. Road Trip 2015 moge z pelna swiadomoscia uznac za najciekawszy, obfitujacy w najwieksza ilosc atrakcji, i najbardziej intensywny.
Na pewno duza zasluga poprzednich 3 wizyt w USA, ktore daly mi duzo doswiadczenia, i nauczyly co robic a czego nie. Sporo w tym tez szczescia, bo o tej porze roku moglem trafic nawet na mrozy, a duza czesc atrakcji (mecz baseballu, wizyta u amiszow, zwiedzanie Yale) to kwestia przypadku. Sporo dolozyli tez sami amerykanie (i kanadyjczycy), z ktorymi przeprowadzilem wiele ciekawych rozmow, i ktorzy z zainteresowaniem sluchali o moich podrozach. 

Pojawia sie teraz naturalne pytanie : " czy jeszcze tu wroce?". Tego nigdy nikt nie wie, a czy planuje kolejna podroz do Stanow ? To juz trudniejsza sprawa. W tym roku udalo mi sie swietnie zoptymalizowac koszty mojej wyprawy. Sredni nocleg w cenie 50$, dzienny koszt paliwa ok 20$, supertani bilet lotniczy, tani samochod bez dodatkowego (czyt. niepotrzebnego) ubezpieczenia 35$/dziennie, i w koncu sprawdzone miejsca na tanie i dobre zakupy. To wszystko sprawia, ze tegoroczny trip, okazal sie dosyc przystepny cenowo. Fakt, jest to wciaz droga wycieczka dla osob chcacych ja odbyc samotnie, ale juz w dwie osoby koszta spadaja do mniej niz 100$/dzien od osoby. Przy 3-4 osobach, mozna nawet zejsc do 60$ za dzien, co stanowi juz bardzo atrakcyjna oferte. 

Jestem w tym miejscu ciekawy, czy ktos z moich czytelnikow rozwaza w ogole taki wyjazd do Stanow ?
Mysle, ze ciekawym doswiadczeniem byloby zorganizowanie takiej wyprawy np w 4 osoby lub wiecej ? Kto wie, moze kolejny raz w Stanach to bedzie wlasnie wyjazd w postaci "przewodnika".

Jezeli ta propozycja spotka sie z jakimkolwiek zainteresowaniem, postaram sie policzyc dokladnie koszt takiej wycieczki, i w zaleznosci od preferencji o dlugosci, wstepnie nakreslic trase :)

Jezeli jednak zainteresowanych nie bedzie, w mojej glowie rodzi sie wlasnie kolejna wycieczka, obejmujaca polnocne stany ( od chicago-huston az do seatlle ). Czy to tylko marzenie czy plan ? Czas pokaze. Zycze sobie i wam aby kazdy ostatni odcinek podrozy zawsze powstawal w atmosferze swietnie wykorzystanego urlopu, przy kawie i z widokiem na najpiekniejszy port lotniczy na swiecie.



Do zobaczenia na amerykanskich drogach i bezdrozach...

PS: czekam na wasz odzew :)